Patrycja Szulc
Patrycja Szulc urodzona w 1978 roku w Częstochowie. Absolwentka filologii polskiej na Wydziale Filologiczno-Historycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie (dzisiaj Akademia im. Jana Długosza) – 1997-2002 r.; redaktor naczelna Wydawnictwa Sfinks.
Mój zawód – moja pasja (studia jako otwarcie drogi do realizacji tej pasji)
Zostać prawdziwą pisarką – to było moje jedyne marzenie. W dzieciństwie wzorcem była dla mnie Małgorzata Musierowicz, dziś zaczytuję się w powieściach Kena Folletta i Carlosa Ruiza Zafóna. Pisania reportażowego i dyscypliny słowa nauczyła mnie prawie czteroletnia praca w Dzienniku Zachodnim na stanowisku dziennikarza. I choć moja kariera zawodowa szła krętymi ścieżkami, dziś piszę i wydaję prawdziwe książki, pracując w Wydawnictwie Sfinks. Nie są to jeszcze powieści sensacyjne na miarę moich idoli, ale i tak razem z zespołem redakcyjnym sięgamy wysoko. Antologia „Kolędy. Niebiańskim piórem pisane” czy „Skazany na śmierć. Historia męki i zmartwychwstania Pańskiego” to odwołanie do polskiej kultury i chrześcijańskich tradycji. Dla kibiców piłki nożnej stworzyliśmy prawdziwy przewodnik po Mistrzostwach Europy. Redagujemy serię „Korespondencji sztuk” p. Aliny Białej i „Literatury i kontrowersji”. Do książek zachęcamy też najmłodszych, wydając kolorowanki tematyczne, wzbogacone wierszykami własnego autorstwa.
Jako redaktor naczelny jestem pierwszym czytelnikiem i mam wpływ na ostateczny kształt książki. A praca w wydawnictwie to współpraca z fantastycznymi autorami, pasjonatami i fachowcami w swojej dziedzinie – dziedzinie literatury, sztuki, historii, sportu... Dzięki nim możemy tworzyć książki z najwyższej półki! A planów jest jeszcze wiele.
Nasze publikacje można znaleźć na stronie www.sfinks.info
Dlaczego studiowałam filologię polską i czy dzisiaj kierunek ten może być atrakcyjny dla młodego człowieka?
Kiedy kończyłam liceum ogólnokształcące, tak naprawdę nie miałam pomysłu na siebie. Owszem, istniało marzenie napisania powieści, ale tę można napisać bez względu na wykształcenie. Pomysł podrzuciła mi nauczycielka języka polskiego. Złożyłam dokumenty na WSP, zdałam egzamin... i zostałam.
Kiedy skończyłam studia, zamykano małe szkoły ze względu na niż demograficzny. O pracę w szkole było trudno, zresztą nigdy nie widziałam się za nauczycielskim biurkiem. Trzeba było poszukać innych rozwiązań.
Przez prawie cztery lata byłam dziennikarzem w częstochowskim oddziale Dziennika Zachodniego. To bardzo trudna praca, ale nauczyła mnie pokory, cierpliwości, kreatywności, obiektywizmu, wyczulenia na potrzeby innych, a przede wszystkim dyscypliny słowa. Każde następne zajęcie w jakiś sposób nawiązywało do tych pierwszych doświadczeń – promocja gminy Olsztyn, obsługa sekretariatu dużej firmy, prowadzenie sklepu internetowego. Pracę w Wydawnictwie Sfinks zaczęłam od podstaw, czyli od kontaktu z klientem i sprzedaży książek oraz stworzenia zespołu sprzedawców. Kiedy już poznałam potrzeby dzisiejszego czytelnika, mogłam zacząć realizować swoje marzenie.
Studia filologiczne nie są tylko przygotowaniem do tego, by zostać nauczycielem, tak jak myśli większość. Spotykam znajomych z mojego roku – rzeczników prasowych, dziennikarzy, specjalistów od marketingu i reklamy, wybitnych fotografów, owszem, nauczycieli też. Wszyscy potrafimy ubrać w słowo myśli, uczucia, jesteśmy wyczuleni na sztukę, tradycję, kulturę. Jesteśmy uniwersalni. I myślę dziś, że ta uniwersalność pozwala nam się odnaleźć w prawie każdej sytuacji.